Przez tydzień Bydgoszcz była stolicą światowej lekkoatletyki. Na mistrzostwa świata do lat 20 nad Brdę przyjechali sportowcy z blisko 160 krajów. Anguilla, Samoa, Wyspy Cooka, Mariany Północne? Wszyscy obecni. Jeszcze nigdy Bydgoszcz nie miała takiej promocji na Twitterze i Facebooku.
W czasie mistrzostw miałem okazję porozmawiać m.in. z Ato Boldonem oraz Sebastianem Coe. Brytyjczyk, legenda lat 80., dziś prezydent IAAF opowiadał m.in. o popularności lekkoatletyki. – Kiedy golfista amator chce trafić do dołka, wyobraża sobie, że jest Tigerem Woodsem. Kiedy idzie pobiegać, nie myśli o tym, że robi to, co Haile Gebrelassie albo Mo Farah. Musimy wykreować ten związek – mówił. A co usłyszałem od młodych sportowców i dziennikarzy?
Australijczykom, którzy spędzili w Bydgoszczy miesiąc, a przed przyjazdem do Bydgoszczy, aklimatyzowali się w Spale, podobało się wszędzie tam, gdzie woda. – Za nami sporo godzin jazdy po Polsce w autobusach. Ale dzięki temu dużo widzieliśmy. Bydgoszcz to niewielkie, miłe miasto. Wszystko co, jest nad wodą, wygląda świetnie – mówi Isaac Hockey, jeden z kapitanów reprezentacji Australii.
– Stadion i warunki są bez zarzutu – chwalił kierownik reprezentacji Australii, Jennifer Chan. Nie wszystkim się tak trafiło. Na warunki narzekają Hiszpanie. Mieli spać w hotelu Campanile, ale ostatecznie nocują w akademikach Collegium Medicum. – Stary budynek, ciasno, nieprzyjemnie, mikroskopijne łazienki. Trzeci świat – narzekali na twitterze. Z akademika Hiszpanie trafili potem do trzygwiazdkowego hotelu.
Dziesięcioosobowa grupa kibiców z Holandii wspierała w Bydgoszczy oszczepniczkę Emmę Oosterwegel. W pomarańczowej koszulce z napisem „Team Whazzaa!” na trybunie usiadł jej chłopak, Justin Kraaijenbrink. – Przyjechaliśmy samochodami z Deventer. Są wśród nas przyjaciele i rodzina Emmy. Nie jest faworytką. Modlimy się o finał – mówił. Modlitwa nie pomogła. Emma do finału się nie dostała. Dwa dni przed startem do Bydgoszczy dotarli lekkoatleci z Republiki Południowej Afryki. – Pierwszy raz jestem na tak dużej imprezie. Transmisje do 60 krajów, to robi wrażenie – mówi George Kusche. – Myślałem, że Bydgoszcz i Europa w ogóle, to miejsce bardziej przemysłowe. A Bydgoszcz jest bardzo spokojna – dodaje.
Szwedzi rozpoczęli zwiedzanie Bydgoszczy od wizyty w KFC. – Trener by się pewnie nie ucieszył, ale co zrobić – śmieją się. – Polska jest tanim krajem, a ludzie, wbrew pozorom, sporo się uśmiechają – mówi Marcus Tornee. – Stadion jest rewelacyjny. Ładna, świeża nawierzchnia, dobrze się biega. Tylko trochę mało ludzi na trybunach. Ale pogoda lepsza, niż w Szwecji – cieszył się sprinter na 200 metrów. Sportowcy opanowali bydgoskie centra handlowe. Zawodnicy z Bahamów spróbowali szczęścia w punkcie Lotto.
Sześć kanadyjskich biegaczek na brzuchach wymalowało kolejne litery nazwy swojego kraju. – Chyba pomogło, bo nasz zawodnik przed chwilą dobrze pobiegł. No i mocno się wydzieramy – mówiła Nicole Hutchinson, z literą A na brzuchu. Kanadyjczycy miastem byli zachwyceni. – U nas nie mamy czegoś takiego jak Stary Rynek, czy starówka, więc Bydgoszcz wygląda dla nas bardzo ciekawie – opowiada. Kanadyjczycy byli m.in. w Toruniu. – Torun. To run or not to run – żartowali.
Impreza OK. Ale gdzie ludzie?
Do Bydgoszczy przyjechało ponad 140 dziennikarzy. Także z takich krajów, jak Kenia, Uganda i Bahrajn. – Wszystko OK, ale gdzie są ludzie? – pytał mnie Raymond Graham, reporter z Jamajki. Kibice z Bydgoszczy na stadion niestety tłumnie się nie wybrali. Szczególnie w pierwszych dniach mistrzostw na trybunach więcej było uczestników, trenerów i fanów z zagranicy niż bydgoszczan. Atmosfera była świetna, bo ja zapewniały okrzyki Amerykanów, fryzury Jamajek i wspólne śmiechy Japończyków ze Szwedami. Ale frekwencja bolała.
Można tłumaczyć, że Bydgoszcz dostała mistrzostwa z półrocznym wyprzedzeniem, po wycofaniu się Kazania, ale frekwencja była jedynym dużym minusem imprezy. – Pamiętajmy jednak, że to rywalizowały dzieciaki, choć możemy podejrzewać, że choćby Candace Hill zdobędzie w przyszłości medal igrzysk. Trudno to porównywać do Diamentowej Ligi w Londynie z tego tygodnia, bo tam stadion olimpijski zapełnił Usain Bolt – mówił John Anderson, który relacjonował mistrzostwa dla oficjalnego radia IAAF. Organizacja imprezy kosztowała bydgoski ratusz milion złotych.
Trzeci raz do Bydgoszczy przyjechał doświadczony amerykański reporter Ed Gordon. – W Bydgoszczy restauracje zamykają się dość wcześnie, w dodatku nie ma ich w okolicy Zawiszy. Zamknięto tę na stadionie, to dziwne. A tramwaje z centrum nie jeżdżą przed północą, gdybym chciał wrócić z centrum – mówi. Do Bydgoszczy wróci za rok, na mistrzostwa Europy U-23.
Jeszcze nigdy o Bydgoszczy nie pisano tak wiele w social mediach. Z tagiem #Bydgoszcz2016 lądowały na Twitterze zdjęcia sportowców z całego świata i ich kibiców. – Reprezentujecie kraj i swoich bliskich. Odłóżcie telefon i cieszcie się tą niesamowitą imprezą – mówił przed mistrzostwami do swoich młodszych australijskich kolegów olimpijczyk Benn Harradine. Nie wszyscy posłuchali starszego sportowca, który występował w epoce, przed Facebookiem i Twitterem.
Lekkoatleci z australijskiego Brisbane dowiedzieli się, gdzie leży Bydgoszcz, organizując wspólne kibicowanie na drugiej półkuli swojemu koledze, Josephowi Dengowi. Uczennice katolickiej szkoły dla dziewcząt St. Clare’s College w Sydney zebrały się do wspólnego zdjęcia, żeby zaprezentować, jak ściskają kciuki za startującą w Bydgoszczy Amy Harding-Delooze. Trener dwóch Francuzek, medalistek w skoku w dal, pochwalił się, że zabiera z sobą na pamiątkę dwie garści piasku, ze szczęśliwej dla niego i zawodniczek skoczni na stadionie Zawiszy. Film, na którym Konrad Bukowiecki, bije juniorski rekord świata w pchnięciu kulą obejrzało w ciągu dwóch dni ćwierć miliona ludzi. Dwa razy więcej zobaczyło sprint Ewy Swobody i jej walkę z Amerykanką Candace Hill. Pełna energii Swoboda była zdecydowanie największą gwiazdą polskiej ekipy i magnesem dla kibiców.
O przygodach w Bydgoszczy tweetował Jon Mulkeen, Amerykanin z IAAF. Miał gotową listę słów, które uznał za niezbędne do poruszania się po mieście. „Ciasto”, „pączki”, „lody”, „piwo”, „więcej proszę”, „nawet więcej”, „jeszcze jeden, dzięki”. – W mojej głowie Bydgoszcz kojarzy się wyłącznie z lekkoatletyką. Nie słyszałem o waszym mieście w innym kontekście. Teraz poznałem je osobiście – opowiada.
Miejmy nadzieję, że tego typu imprezy w Bydgoszczy będą się powtarzały 🙂