Tytuł: Sebastian Mila. Autobiografia
Autor: Sebastian Mila, Leszek Milewski
Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2019
Po serii książek o piłkarzach, których pochłonęły nałogi, swoją historię opowiedział zawodnik, który zdobył historyczną bramkę dla reprezentacji Polski. Niestety, trudno się oprzeć wrażeniu, że także u Sebastiana Mili zabrakło odpowiedniego nastawienia do zawodowego sportu.
Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.
Wybór najjaśniejszych boiskowych momentów pomocnika jest prosty. Rzut wolny z Manchesterem City w barwach Groclinu oraz zwycięski gol z Niemcami. Od szczegółowego opisu bramki na Narodowym, Leszek Milewski, rozpoczyna książkę. Mila precyzyjnie opowiada, jakie myśli przelatywały przez jego głowę przez kolejne sekundy akcji. To jeden z najlepszych fragmentów autobiografii.
Piłkarz z Koszalina ma kilka niezaprzeczalnych osiągnięć. Dobrze zapowiadał się w Grodzisku, odbił się od Zachodu, a potem był liderem mistrzowskiego Śląska. Powrót do Gdańska to podobnie jak zagraniczne wojaże, okres jednoznacznie nieudany.
Były kapitan Śląska i Lechii jest wobec siebie krytyczny. Zawsze był świadomy swoich ograniczeń. Brak szybkości sprawiał, że marzenia o naprawdę dużej karierze były nierealne. Osiągnął więcej, niż wielu lepiej zapowiadających się zawodników. Ale czytając książkę okazuje się, że zabrakło mu charakteru.
Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.
Kiedy spadł na niego deszcz pochwał od trenera rywali, posłanie go na boisko było bezcelowe. Nie wytrzymał obciążenia. Do Austrii trafił nieprzygotowany mentalnie, a wyzwanie go przerosło. Nie udźwignął oczekiwań także w Norwegii. Kiedy we Wrocławiu w końcu spełnił pokładane w nim nadzieje, szybko odpuścił. Jego wagę z tamtego czasu można nazwać efektem ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych. Gdy przed meczem reprezentacji w tunelu spojrzał w oczy pewnego siebie Michela Ballacka, w głowie Polaka pojawiły się znaki zapytania, czy znalazł się we właściwym miejscu.
Należę do wąskiej zapewne grupy czytelników, która sięgnęła po książkę nie dla Sebastiana Mili, ale dla Leszka Milewskiego. Kojarzony z „Weszło” autor wykazał się sprawnością, ale oczekiwałem więcej. Konstrukcja jest dość oczywista, akcenty rozłożone poprawnie. Całość czyta się przyjemnie, ale książka nie jest porywająca. Przypomina średni mecz Sebastiana Mili. Niby fajnie, ale lepiej skierować uwagę gdzie indziej.
Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.