Miał być dekalog, wyszła kronika [RECENZJA]

Tytuł: Dekalog Nawałki
Autor: Marcin Feddek
Wydawnictwo:  SQN 2016

Marcin Feddek jako jedyny polski dziennikarz miał prawo oglądać zamknięte treningi reprezentacji Adama Nawałki. To wyjątkowy przywilej, ale miał swoją cenę. W „Dekalogu Nawałki” w reprezentacji istnieją wyłącznie postacie bez skazy.

Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.

Jako dziecko Feddek biegał za piłką, naśladując swojego ojca, obrońcę Polonii Bydgoszcz. Piłkarzem nie został, jak sam uważa, przez kontuzje. Koledzy żartowali, że bardziej połamany w Bydgoszczy był tylko żużlowiec Waldemar Cieślewicz. Feddek wybrał dziennikarstwo. Pisał w „Expressie Bydgoskim”, szybko trafił do TVP, potem Polsatu. Drzwi do kadry otworzyło przed nim wspólne komentowanie meczu z Adamem Nawałką. Dekadę temu dzisiejszy selekcjoner lizał rany po zwolnieniu z Jagiellonii Białystok. Pracował jako ekspert Polsatu. Taktyczne analizy Feddka przypadły mu do gustu. Kiedy objął reprezentację Polski, reporter mógł liczyć na wyjątkowe względy. Jako jedyny oglądał zamknięte treningi kadry przed spotkaniami eliminacji Euro. Był jeden warunek – o tym, co zobaczył, mógł poinformować dopiero po meczu. Swoje obserwacje wykorzystywał w materiałach o taktyce w polsatowskim „Cafe Futbol”. Za dogłębne analizy i wyłapywanie schematów rywali zbierał zasłużone pochwały. Z napisaniem książki Feddkowi poszło jednak gorzej.

Ciężko przebrnąć przez 400 stron opisów, kto do kogo podał. Drażni drewniany język. Feddek świadomy schematyzmu kolejnych rozdziałów próbował ratować się anegdotami. Niestety, znów musiał zmierzyć się z autocenzurą. Wszystkie opowieści są wygładzone. Zawodnicy mówią między sobą o „zwyżkującej dyspozycji”, na zgrupowaniach żyją jak w klasztorze, a nad wszystkim panuje trener, który przez dwa lata nie popełnił żadnego błędu. Z książki wynika, że w prywatnych rozmowach Adam Nawałka posługuje się taką samą mową-trawą jak na konferencjach prasowych. Nie wierzę.

Autor przez trzy strony potrafi opisywać treningową gierkę. Doceniam to, że z kroniki mogę dowiedzieć się, kto dwa lata temu skręcił nogę, ale brakuje szerszego spojrzenia. Dziennikarze z bliskim dostępem do zawodników, mają szansę stworzyć dzieło epokowe. O Katalończyku Martim Perarnau, który opisał pierwszy rok pracy Pepa Guardioli w Bayernie Monachium, usłyszała cała Europa. Książkę, która jest klasyką gatunku, na początku lat 70. napisał Hunter Davies. Przez rok żył jak członek drużyny Tottenhamu Hotspur. Czasem ćwiczył z zespołem, na każdy mecz jechał z drużyną, do pierwszego gwizdka siedział w szatni, a spotkania oglądał z ławki rezerwowych. Po spotkaniu piłkarze opowiadali mu o swoich problemach. Jego książkę, „The Glory Game”, po ponad 40 latach od pierwszego wydania, przeczytałem z zachwytem. Spurs zdobyli w tamtym sezonie Puchar UEFA, ale Davies wygrał jeszcze więcej. Marcin Feddek odwrotnie, niż Adam Nawałka, swoje eliminacje do EURO, przegrał.

Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.

One Reply to “Miał być dekalog, wyszła kronika [RECENZJA]”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *