Życie wewnętrzne artysty [RECENZJA]

Andres Iniesta. Artysta futbolu

Tytuł: Andres Iniesta. Artysta futbolu
Autor: Andres Iniesta, Marcos Lopez, Ramon Besa, tłum. Krzysztof Cieślik, Piotr Królak
Wydawnictwo: SQN, 2016

Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.

Latem 2009 Andres Iniesta był już szanowaną w całym piłkarskim świecie gwiazdą najlepszej drużyny świata. Jego bramka na Stamford Bridge otworzyła drogę do sześciu pucharów Barcelony a w samej Katalonii miała efekt demograficzny. 9 miesięcy po bramce przeciwko Chelsea, odnotowano wzrost urodzeń. W tym czasie Iniesta, multimilioner, członek szczęśliwej rodziny, przechodził kryzys. Czuł się, jakby spadał w otchłań. Zapalnikiem była śmierć przyjaciela, Daniego Jarque, piętno odcisnęła też kontuzja. Klubowemu lekarzowi zgłosił, że nie jest w stanie tak dłużej funkcjonować. Cierpiał i miał dość.

„Artysta futbolu” to głównie książka o życiu wewnętrznym Andresa Iniesty. Od przepłakanych nocy w La Masii, gdzie jako 12-latek przeżywał wyjazd z rodzinnej Fuentealbilli, po relacje z rodziną. Osią książki jest futbol, ale najwięcej czytamy o tym, co czuł i jakim człowiekiem jest Andres Iniesta. Ławka w finale Ligi Mistrzów w Paryżu, gol w Londynie, finał w Rzymie, finał mundialu. Wszystkie ważne momenty widzimy oczami Iniesty, który opowiada, co czuł na szczytach i zakrętach kariery.

Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.

Mamy tutaj kilka znanych schematów – ojca, który sam chciał zostać piłkarzem, tysiące godzin na boisku i wielką tęsknotę za domem. – Kanał przepływający przez naszą wioskę nie jest dostatecznie głęboki, by utrzymać łzy, które wypłakał mój wnuk – opowiada dziadek piłkarza, Andres Lujan. Pierwszy dzień w La Masii był dla Iniesty najgorszym w życiu. Odliczał dni do przyjazdu rodziny, która wysłużonym fordem orionem odwiedzała go kiedy mogła. Rodzice i siostra w trójkę spali w jednym hotelowym łóżku. Kiedy auto się zepsuło, wydatek przekroczył domowy budżet i za lawetę musiał zapłacić klub.

Za rozmowy z Iniestą i jego otoczeniem zabrali się znani w Hiszpanii dziennikarze – Marcos Lopez i Ramon Besa. Brakuje tu skandali, koszarowych żartów, nawet alkohol przewija się tylko w kontekście rodzinnej winiarni. Jak przystało na autoryzowaną biografię, Iniesta pływa w rzece komplementów, ale w jego przypadku nie jest to rażące. Zniechęconych pierwszą książką Iniesty oraz tych, którzy natknęli się na wspomnienia Xaviego czy książkę Victoria Valdesa, uspokajam, że tym razem nie powinni czuć się zawiedzeni.

Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.

The Unstoppable Keeper

Tytuł: The Unstoppable Keeper
Autor: Lutz Pfannenstiel
Wydawnictwo:
Vision Sports Publishing 2014

Książka Lutza Pfannenstiela wygląda jak efekt dwudziestoletniego projektu pt. „Jak pokierować swoją karierą, by mieć jak najciekawsze wspomnienia”. Pełen sukces. Sześć kontynentów, 25 klubów i mnóstwo świetnych historii.

Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.

To jedna z najciekawszych karier w świecie piłki nożnej. Lutz Pfannenstiel zazwyczaj przedstawiany jest jako niemiecki bramkarz, pierwszy piłkarz, który na zawodowym poziomie zagrał na sześciu kontynentach. Wszystko się zgadza, ale sama statystyka nie mówi tego, co najciekawsze. Tylko w Ameryce Południowej Pfannenstiel był na chwilę. Do kilku krajów wielokrotnie wracał. Nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca. Ostatnie lata, to po kolei Nowa Zelandia, Kanada, Brazylia, Kuba, Norwegia i Nanibia. Żadnych punktów wspólnych oprócz klubu, który chciał u siebie niemieckiego obieżyświata. Nie zawsze równało się to z chęcią zapłaty za grę. Wtedy znów trzeba było ruszyć w drogę, często na drugi koniec świata.

Już pierwszy świadomy wybór Pfannenstiela był oryginalny. Jako 19-latek odrzucił ofertę amatorskiego kontraktu w Bayernie Monachium. Wybrał przygodę w Malezji. Co ciekawe, w większości z 25 zespołów, Niemiec grał w pierwszym składzie. W sumie zagrał wystąpił w 500 meczach. Zakładał pierwszoligową drużynę w Armenii, w Norwegii uciekał do szatni przed chmurą komarów, w Chinach nie wytrzymał wojskowego drylu, a w Nowej Zelandii chciał udomowić zabranego z plaży pingwina. Akcja pędzi, na chwilę zatrzymujemy się przy opowieściach z meczów rezerw angielskiej ekstraklasy, by po chwili być już w bankrutującym klubie w Kanadzie. Mecze w afrykańskim upale przeplatają się z tymi rozgrywanymi przy -20 stopniach. Dłuższy przystanek zaliczamy, gdy bohater trafił do celu zakładu karnego.

Media interesowały się Pfannenstielem kilka razy – gdy trafił singapurskiego więzienia skazany za ustawianie meczu, kiedy podczas meczu w Anglii jego serce trzykrotnie przestało bić i w Nowej Zelandii, gdy złapał na ulicy złodzieja, który był ubrany w jedną z jego meczowych koszulek. Pod koniec kolorowej kariery media dostrzegły jego potencjał. Od kilku lat współpracuje z telewizjami z całego świata. Często opowiada o piłce w egzotycznych zakątkach świata. Nie podróżuje już tyle, co kiedyś. Od 5 lat pracuje w Hoffenheim, gdzie zajmuje się m.in. scoutingiem. Szkoda, bo o pracy na niemieckiej prowincji tak ciekawej książki już nie napisze.

Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.

One Reply to “Życie wewnętrzne artysty [RECENZJA]”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *