Tytuł: Barça. Złota dekada
Autor: Leszek Orłowski
Wydawnictwo: SQN, 2016
Ostatnia dekada jest najlepszą w historii. Choć przez pierwsze sto lat istnienia, Barça zbudowała reputację jednego z największych klubów na świecie, to ostatnie 10 lat to sukcesy bez precedensu.
Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.
Okołobarcelońskimi książkami kibic może już zapełnić całą półkę (na blogu pisałem o książce Alfredo Relaño i rozmowach z Cruyffem, biografii Pepa Guardioli, książce Sida Lowe’a, opowieściach o Louisie van Gaalu i Robercie Enke, autobiografii Luisa Suareza oraz książce o La Masii). SQN słusznie założyło, że dobrym kandydatem na autora opowieści o najnowszej historii jest zwinny w dziennikarskich opowieściach Leszek Orłowski. Wydawca ma pewność, że tego dziennikarza kibic zna.
Przygotowanie merytoryczne Orłowskiego jest jak zwykle bez zarzutu. Książkę napisał na podstawie skrupulatnych notatek, które wykorzystywał podczas transmisji. Z oceną niektórych wydarzeń, można polemizować, ale ogólna wymowa niczym nie zaskakuje.
Dość monotonny przedmiot rozprawy ożywiają ciekawe porównania. Orłowski ma dobry język, stara się co jakiś czas obudzić czytelnika. Ale przy takiej opowieści nie jest to łatwe. Ile historii z tych zawartych w książce przeciętny czytelnik pozna po raz pierwszy? Obawiam się, że niewiele. Zarzut to do autora być może niesprawiedliwy, bo trudno oczekiwać od dziennikarza i komentatora, który pracuje w Warszawie, żeby odkrył przed nami tajemnice Camp Nou i Ciutat Esportiva Joan Gamper, gdzie toczy się codzienne życie drużyny.
Książka przypomina trochę jazdę obowiązkową – Cruyff, Rijkaard, Paryż, degrengolada, pozbycie się balastu i nadejście Guardioli, które zaczyna nowy cykl. Kibice Barcelony wszystko to znają, ale powspominać miło. Drużyna wychowanków, koronacja Messiego, wojny z Mourinho, Rzym i Londyn. Potem sezony Tito i Taty, dalej Lucho wchodzący z drużyną na szczyt.
Każdy z nas narysowałby tę dekadę podobnie. Leszek Orłowski nie miał ambicji dokonania żadnego odkrycia. Ostatnią dekadę Barcelony opisuje bardzo sprawnie. Jasno opisuje barcelońskie mechanizmy – jakie były przyczyny kolejnych ruchów transferowych, jak zmieniała się taktyka, w jakich warunkach pracowali kolejni trenerzy. Orłowski zarzeka się, że książka nie jest kroniką, choć wcale nie jest do niej daleko. Nie jest to wada. W „Złotej dekadzie” wszystko jest na swoim miejscu.
Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.
Tytuł: The Final Season: The Footballers Who Fought and Died in the Great War
Autor: Nigel McCrery
Wydawnictwo: Random House Books, 2014
Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.
Boiska zamienili na okopy. Brytyjscy piłkarze, którzy w 1914 roku zaciągali się do wojska, nie wiedzieli, że mają niewielkie szanse na powrót do domu. W Wielkiej Wojnie, jak ją krótko potem nazwano, zginęło wielu bohaterów angielskich stadionów.
Jeden z bohaterów książki, Walter Tull, był trzecim w historii Football League piłkarzem innego koloru skóry, niż biały. Urodził się w 1888 roku. Po śmierci obojga rodziców trafił do sierocińca. Jego brata adoptował dentysta z Glasgow. Edward Tull poszedł w jego ślady i został pierwszym czarnym stomatologiem w Wielkiej Brytanii. Walter został w Londynie i dostał szansę gry w klubie Clapton. W latach 1909-11 grał w ataku Tottenhamu. Zarabiał maksymalną stawkę dla zawodowca – 4 funty tygodniowo, czyli równowartość dzisiejszych 400. Jako syna Barbadosana, potomka niewolników, regularnie lżono go z trybun. Tull trafił do rezerw Spurs, ale wyciągnął go stamtąd Herbert Chapman. Legendarny manager Arsenalu pracował wtedy w Northampton Town. Ściągnął go do drużyny, w której ten zagrał 111 meczów. Ostatni w 1914, krótko zanim zaciągnął się do wojska.
Piłkarze byli wtedy na cenzurowanym. Gdy wybuchła wojna, a wciąż rozgrywano mecze i to na pełnych stadionach, część opinii publicznej była oburzona. Pojawiły się opinie, że król Grzegorz V powinien zrezygnować z patronowania Football Association. Sir Arthur Conan Doyle apelował w prasie, by obudzić w piłkarzach patriotycznego ducha. Jeśli ktoś jest zdolny do gry w piłkę, to może też stanąć na polu bitwy.
Walter Tull jak wielu zawodników, sam zgłosił się do tzw. Batalionu Piłkarskiego (17th (Service) Battalion, Middlesex Regiment). Po szkoleniu trafił w okopy bitwy nad Sommą, największej w I wojnie światowej. Po trzech dniach nieustannego, największego wówczas ostrzału artyleryjskiego w historii, alianci zostali zaatakowani gazem. Tull, w stanie szoku wrócił do Anglii, trafił do szpitala. Kiedy znów trafił na pierwszą linię frontu, został podporucznikiem, choć oficjalnie przepisy na to nie pozwalały. Żołnierze, których przepisy kwalifikowały jako „aliens” i „negroes”, nie mogli mieć zostać oficerami.
Za zasługi na polu walki, już jako jeden z dowódców, Tull został odznaczony. Niemiecka kula dosięgła go 8 marca 1918 roku. Koledzy chcieli dotrzeć do jego ciała, próbował m.in. Tom Bilingham, w cywilu bramkarz Leicester Foose, ale okazało się to niemożliwe. – Dla swojej ojczyzny poniósł największą ofiarę – przeczytał w telegramie Edward Tull. Pomnik poświecony Walterowi Tullowi stoi dziś obok Sixfields Stadium w Northampton.
Trwająca od lipca do listopada 1916 roku bitwa nad Sommą pochłonęła życie 485 tys. brytyjskich i francuskich żołnierzy (inni autorzy podają jeszcze wyższe liczby). 72 tys. ciał nie odnaleziono. Tylko w czasie pierwszego dnia szturmu Brytyjczycy stracili blisko 60 tys. ludzi. Po stronie państw centralnych zginęło 630 tys. osób. Efekt gigantycznej ofensywy to przesunięcie linii frontu o 10 km na odcinku 25 km.
Więcej recenzji książek sportowych na blogu w tej kategorii.