Pierwszy raz w życiu będąc na meczu żałowałem, że nie pada. Środa, zimno, na murawie piłkarze Stoke. Ataki napędzał niezrównany w ruchach Peter Crouch. Ja sobie poradziłem, ale czy to samo mógłby powiedzieć Leo Messi?
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii a do Anglii tutaj.
Słynny cytat padł w 2010 roku w telewizyjnym studiu. Tematem były nominacje do Złotej Piłki, dyskusja jakich wiele. Richard Keys zapytał, czy Leo Messi i Cristiano Ronaldo biliby rekordy bramkowe, jeśli graliby w Anglii. – Mieliby problem w zimną, deszczową noc w Stoke – wypalił Andy Gray. Pojedynek w Staffordshire miał być testem ostatecznym. Próbą nie tyle umiejętności, ale charakteru.
Wypowiedź przerabiano już na wszystkie sposoby. Andy Murray wygrał Wimbledon, ale czy byłby w stanie to powtórzyć w deszczową, wietrzną noc w Stoke? Scarlett Johansson wygląda pięknie, ale czy udałoby jej się to w środowy wieczór na Britannia Stadium?
2015 rok. Siadam na Boothen End. Dwa miejsca dalej swoje stałe krzesełko zajmuje Mark, 30-letni blondyn. Jak mówi, kibicuje od urodzenia. – Nie od dziecka, ale od urodzenia – precyzuje. Przed nami rozgrzewa się bramkarz Asmir Begović (dziś Milan). W przedmeczowym programie, który przeglądamy, jest rozmowa z Bośniakiem. Wynika z niej, że z przyjazdem do Stoke się spóźniłem. Przynajmniej o dwa lata. Czasy Tony’ego Pullisa to już przeszłość. – Mark Hughges odmienił Stoke. Teraz, po 18 miesiącach jego pracy, to zupełnie inny zespół. Klub potrzebował kogoś z nowoczesnym spojrzeniem. Mamy grać atrakcyjniejszą piłkę – mówi Bośniak. To, co widzę na boisku nie do końca to potwierdza.
Zobacz także: Bieda i patologia, czyli Manchester City [Z PODRÓŻY]
W kole środkowym rozrzucono prochy sir Stanleya Matthewsa. Najsłynniejszy piłkarz Stoke, pierwszy zdobywca Złotej Piłki, uroczyście otwierał Brittania Stadium. Na stadion prowadzi ulica jego imienia, przed nim stoi jego pomnik. Na wysokim, marmurowym cokole stoją trzy rzeźby, na których uwieczniono Matthewsa. To trzy różne etapy jego kariery, która trwała ponad trzy dekady. Na kolejnych rzeźbach Matthews ma coraz mniej włosów.
Zobacz także: Stadion z pubem na każdym rogu [Z PODRÓŻY]
Pomnik jest zwrócony w kierunku Victoria Ground. To tam wielką karierę zaczynał nastoletni Stan, syn lokalnego boksera, „Walczącego fryzjera”. Kiedy opuszczał Stoke, Joe Smith, manager Blackpool pytał go: „Masz 32 lata, dasz radę pograć przez jeszcze parę?” Matthews występował w Blackpool przez 14 lat, potem jeszcze 4 kolejne w Stoke. Finał Pucharu Anglii z 1953 roku nazywany jest Finałem Matthewsa. Był to jeden z pierwszych meczów transmitowanych w telewizji. Jego buty z tego meczu kosztowały na aukcji blisko 40 tys. funtów, medal poszedł za 200 tysięcy. Ostatni mecz w angielskiej ekstraklasie Matthews zagrał w wieku 50 lat. Potem tego żałował. Był przekonany, że mógł pograć jeszcze przynajmniej dwa sezony.
W przeciwieństwie do dzisiejszych gwiazd, Matthews jako nastolatek zarabiał 1 funta tygodniowo. Milionerem nigdy nie został. Był człowiekiem stąd, mieszkał w Hanley, jednym z sześciu miast tworzących Stoke-on-Trent. Został pierwszym piłkarzem, który otrzymał tytuł szlachecki.
Kiedy na Britannia Stadium piłka szybowała w górę, przez trybunę przebiegał szmer. – Dawaj, wygraj to! – pokrzykiwali kolejni kibice. Kiedy wyżej od rywala wyskoczył gracz Stoke, poziom radości przypominał tę po celnym rzucie w koszykówce. Rzut rożny, to jak wiadomo, pół gola. A przynajmniej tak jest fetowany.
Skrzydłowi robili wszystko, by dograć piłkę na głowę Petera Croucha. Tyczkowaty wielkolud tydzień wcześniej wyrównał rekord Alana Shearera – 46 goli głową w Premier League. Jedno z takich podań przejął Victor Moses. Uderzył głową z 14 metrów. Drugi gol Stoke zdobyło po kontrze. – Nieźle, co? Everton będzie bronił się przed spadkiem, a my patrzymy, ile brakuje do Europy. Ze Stoke do Europy, nieźle, co? – krzyczy mi do ucha siedzący obok Mark.
Zobacz także: Leeds. U Starego Pawia [Z PODRÓŻY]
Stoke w poprzednich latach grało w pucharach raz, w sezonie 2011/12. To szczytowe osiągnięcie Tony’ego Pullisa, efekt jedynego finału Pucharu Anglii w historii klubu. Stoke osiągało wyniki ponad stan, bohaterem był Rory Delap i jego rzuty z autu. Były oszczepnik posyłał piłkę daleko i płasko, w światło bramki. Futbolówka fruwała z prędkością 60 km/h, spadała 40 metrów od linii bocznej. W najlepszym sezonie po wyrzutach Delapa zespół zdobył osiem bramek.
Za czasów Pulisa piłkarze Stoke dotykali piłkę najrzadziej w lidze. Jednocześnie, w najlepszym okresie, manager miał najlepszy współczynnik zdobytych punktów w porównaniu do kwoty wydanej na transfery. W sezonie 11/12 tylko przy 10 proc. okresów posiadania piłki drużyna wymieniała więcej, niż trzy podania.
Taktyka Stoke popchnęła Arsene’a Wengera do rozważań, czy auty nie powinny być wykonywane nogą. Umiejętności Delapa nazwał „przewagą trochę niesprawiedliwą, niezwiązaną z futbolem”. Angielska federacja badała z kolei, jaką koszulkę miał na sobie Ryan Shotton. Anglika podejrzewano, że piłkę wycierał w schowany ręcznik.
Na kontynencie ze Stoke raczej się podśmiewano, ale w Anglii przeważał podziw. Skupiano się na Delapie. Rywale dostawali kartki za przeszkadzanie w wyrzutach, na stadionach bandy reklamowe stawiano tuż za linią. Kiedy jeszcze pozwalały na to przepisy, boisko Stoke było o pięć metrów krótsze i o cztery węższe, niż obecnie. Najstarszy klub w Premier League nazywano rezerwatem angielskiej piłki. Pullis pokazywał, że nie trzeba wymieniać 15 podań w środku pola, bo, żeby dostać się do pola karnego rywali, wystarczy jedno. Era drwali skończyła się w 2013 roku.
Ze stadionu The Potters, czyli Garncarzy, wracam autobusem First Potteries, po drodze kierunkowskazy do Pottery Museum i puby z Potters w nazwie. W sklepie Stoke City można kupić dziecięce ubranka z napisem „Daddy’s little Potter”, klubowa maskotka to hipopotam Pottermus. Ceramiczne garnki wyrabiano tu w XVIII wieku. Pod ręką było wszystko, co potrzebne – glina, ołów i węgiel.
Wracam z meczu razem z kibicami i pytam ich o słynne zdanie Andy’ego Graya. – Internet przerobił to z czasem na coś obraźliwego, ale szczerze mówiąc, takiej reklamy Stoke nigdy nie miało – mówi mi Phil. – Dziś grają wszystkie angielskie ligi. Mogłeś pojechać wszędzie, a kupiłeś bilet na Stoke w Staffordshire.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii a do Anglii tutaj.
Żeby być na bieżąco, pamiętaj o Facebooku i twitterze.
One Reply to “Zimny, środowy wieczór w Stoke [Z PODRÓŻY]”