Klub, który był w stanie śmierci klinicznej, został uratowany przez kibiców z całego świata. W 2012, kiedy Real Oviedo wysłał w świat sygnał SOS, 20 tysięcy osób z 60 państw zostało jego udziałowcami. Dziś znów można kupić akcje klubu z północy Hiszpanii.
Drużyna z Asturii tonęła dwa razy. W 2001 roku spadła z Primera Division i już pięć lat później była na prawdziwym dnie, w Tercera, na czwartym poziomie hiszpańskiej piłki. Było tak źle, że klubowi odcięto wodę i prąd. Pensji zawodnikom nie płacono miesiącami. Sytuacja powtórzyła się w 2012 roku. Pod groźbą likwidacji w ciągu dwóch tygodni zebrano 1,9 mln euro. Akcje kupiło 20 tysięcy osób z 60 państw. Ostatniego dnia do akcji wkroczył Carlos Slim. Meksykański biznesmen, najbogatszy człowiek na świecie, zainwestował 2 mln euro w trzecioligowy klub, 17. ekipę w tabeli wszech czasów La Liga. 40% akcji pozostało w rękach małych udziałowców.
Największe wsparcie przyszło z Wielkiej Brytanii. Tam na własne oczy kibice widzieli upadek Leeds czy Portsmouth. Do kampanii włączyli się wychowankowie Realu – Santi Cazorla (Arsenal), Juan Mata (wtedy Chelsea, dziś Manchester United) i Michu (wtedy Swansea City, dziś Napoli). Gwiazdy Premier League nie tylko namawiały innych, ale także same kupiły akcje. 100 tysięcy euro wydał Real Madryt. Nikt nie ukrywał, że na kupnie udziałów właściwie nie da się zarobić.
Do brytyjskich kibiców trafiły też apele Sida Lowe’a, znanego na Wyspach dziennikarza The Guardiana. Lowe, który mieszka w Madrycie, od lat pisze o hiszpańskiej piłce, stał się jedną z twarzy kampanii. Wtedy na twitterze śledziło go 100 tysięcy osób, dziś trzy razy więcej. Anglik, który przez rok studiował w Oviedo, puścił w świat tag #SOSRealOviedo. Chwyciło, o klubie mówiono na całym świecie. O historii trzecioligowca na pierwszej stronie pisał New York Times. W Polsce o tym, jak nabyć papiery z Asturii, pisał Rafał Stec.
– Klub stał się ofiarą fatalnego zarządzania i politycznych wojen. Odzew angielskich kibiców był niesamowity. Słyszałem takich, którzy mówili „Oni dali nam Cazorlę, powinniśmy się odwdzięczyć”. Ale jest też coś uwodzicielskiego w tej romantycznej historii i tym, że możesz zostać współwłaścicielem historycznego klubu – opowiadał Lowe. Angielscy kibice usłyszeli o problemach Oviedo więcej, niż o zbiórkach małych klubów ze swojego kraju, jak Darlington i Hereford.
Szybko powstał Real Oviedo Shareholders Trust oraz kolejne fancluby w Anglii i Irlandii. W kwietniu 2013 roku nowi udziałowcy najechali na Oviedo. Z Anglii do Hiszpanii ruszyło kilka pełnych samolotów kibiców, którzy jeszcze niedawno nie potrafili pokazać Oviedo na mapie. Byli traktowani jak celebryci. Impreza na 87. urodziny klubu trwała kilka dni. Oviedo słynie z cydru, więc goście nalewali go zgodnie z tradycją – na stojąco, z butelki na wysokości głowy do szkła poniżej pasa. W teorii chodzi o napowietrzenie trunku, ale wychodzi głównie dobra zabawa.
ak w ubiegłą niedzielę wyglądała droga na stadion piłkarzy Realu Oviedo.
Przed Realem decydujące mecze o awansie na zaplecze La Liga. Asturyjczycy wygrali swoją grupę Segunda B (z rekordem frekwencji, 27 tysięcy kibiców na jednym z meczów), ale o awansie decydują baraże. W pierwszym półfinale Oviedo zremisowało u siebie z Cadiz 1:1. Rewanż w niedzielę, zwycięzca dwumeczu awansuje. Porażka z Cadiz oznacza przejście do trudnych baraży z drużynami, które zajęły w lidze miejsca 2-4. W niedzielę mecz na żywo oglądał Carlos Slim.
W 2012 roku klub udało się uratować, teraz Real Oviedo chce zrobić kolejny krok naprzód i zwiększa kapitał. Przez miesiąc udziały mogli kupować dotychczasowi akcjonariusze. Do piątku (29 maja) trwa otwarta sprzedaż. Akcje można kupić tutaj, każda kosztuje 11,50 euro, posiadanie minimum czterech daje prawo głosu. Plusy? Posiadanie na własność małej części historycznego klubu, idealna wymówkę na podróż do Hiszpanii (głupio byłoby nie doglądać inwestycji), a w CV dopisek o wspólnym przedsięwzięciu biznesowym z najbogatszym człowiekiem na świecie.
Real Oviedo ma już 37 tysięcy udziałowców z 86 krajów.