250 metrów od Camp Nou znajduje się bar, w którym czczeni są wielcy zawodnicy sprzed lat. Ze ścian spoglądają zawodnicy, których właściciele baru czczą jako narodowych bohaterów. Wszyscy są Węgrami.
Kategoria: Piłkarskie podróże
Groudhopping i groundspotting. Relacje z kilkudziesięciu krajów.
W Barcelonie obejrzałem mecz najlepszej drużyny w historii dyscypliny. Z piłką zawodnicy radzili sobie wyśmienicie, ale prawdziwy podziw wzbudziła ich jazda na wrotkach.
Oriol Junqueras uważa, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by po ewentualnej wygranej w czwartkowych wyborach został zaprzysiężony na premiera Katalonii. Wypowiedzi udzielił telefonicznie, z więziennego korytarza. Dalej ze swojej celi oddalać mu się nie wolno.
Z kolumny na głównym placu Setubal zerka Manuel Maria Barbosa du Bocage. XVII-wieczny poeta mógłby dziś pozazdrościć sławy najsłynniejszemu synowi miasta pod Lizboną. Stąd w świat wyruszył José Mourinho.
Najsłynniejszy Węgier ma w Budapeszcie pomnik, popiersie, tablicę, mural, ulicę, stadion, a w sklepach osobne stoiska z pamiątkami. Został pochowany w najważniejszym kościele w kraju. Zajrzałem do wszystkich tych miejsc.
Hoffenheim. Słyną z hojnego sponsora, stadionu pośrodku niczego i złamania zasady 50+1. Wieśniacy mają od lat drużynę na górną połówkę Bundesligi, ale groundhoppingowo to strata czasu.
Zaniedbane, betonowe stopnie spośród których wyrasta trawa. Polecam, piękne miejsce.
Tę zawiłą historię da się streścić w dwóch zdaniach. W Mostarze Velež, klub Bośniaków, został wypchnięty ze swojego stadionu, bo obiekt znajduje się po chorwackiej stronie rzeki. Gra tam więc reaktywowany po blisko 50 latach Zrinjski.
W Katowicach urzekli mnie Ledwoniowie, w Zabrzu kogut, a Opolu widok za bramką. Tylko klęli wszędzie podobnie. Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej…
Jeszcze w latach 60. wśród mieszkańców kantonu po 25 proc. stanowili Serbowie i Chorwaci. Dziś ponad 90 proc. to Bośniacy. Z ciekawostek to prawie wszystko, bo szczególnych atrakcji w rodzinnym mieście Jasmina Buricia nie odnotowałem.
– Jest mały problem, ale jesteśmy na dobrej drodze. Dogadamy się – odpowiedział na moje pytanie zastępca mera Lwowa Andrij Moskalenko. Mały problem polega na tym, że ekstraklasowe Karpaty grają na starym stadionie, zamiast na Arenie Lwów, wybudowanej na EURO 2012. Porównując oba stadiony w starym stylu, to tak jakby Lechia Gdańsk wróciła na Traugutta.
Gozo to druga co do wielkości wyspa najmniejszego kraju Unii Europejskiej, Malty. 15 km długości, 7 km szerokości. Piękne widoki, błękitna woda i dość leniwe tempo życia. Największy problem na wyspie to ostatnio utrata Lazurowego Okna (Azure Window). W tym roku jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Malty – formacja skalna nad samym brzegiem morza – zawaliła się.
– Myślałem, że cztery wolno.– Nie wolno. A jak nie pasuje, to możemy busa do ostatniej śrubki rozebrać – mówił celnik pokazując miejsce, w którym…
Kiedy Gabriel Hanot wziął do ręki wtorkowy „Daily Mail”, tytuł tekstu na pierwszej stronie musiał przeczytać kilka razy. Angielscy dziennikarze poszli na całość i ogłosili: „Wolves mistrzami świata”. W „Daily Express” podobnie: „Wolverhampton Wanderers stali się Wolverhampton Wondermen, klubowymi mistrzami Europy”. Hanot nie chciał już przeglądać kolejnych tytułów. Sam zasiadł przy maszynie do pisania.
W Hamburgu obejrzałem wielką stopę Uwe Seelera i mecz HSV. W międzyczasie wypatrywałem Che Guevary i tęczowej garderoby. Kilka kadrów z Hamburga.
Na ubitej ziemi walczyli tutaj piłkarze Barcelony, Realu, czy Manchesteru United. Ci ostatni nie zdołali strzelić bramki. Empire Stadium był przez lata jednym z centrów społecznego życia Malty.
Dwa pomniki przed stadionem, oba intrygujące. W Hamburgu nie postawili standardowej figury strzelca sprzed kilku dekad. Zafundowali sobie pomnik masażysty i gigantyczną stopę.
Pod jedyną zadaszoną trybuną biegnie autostrada M-30. Nie brzmi to jak dobra reklama stadionu drużyny, która dociera do finałów Ligi Mistrzów. Ale Estadio Vicente Calderón ma swój klimat. Szkoda, że za chwilę zniknie.
Bilet na mecz Premier League kupiłem za 7 euro. Kwadrans po końcowym gwizdku na tym samym stadionie zaczęło się kolejne spotkanie. Poziom amatorski, ale maltańskie słońce pozwaliło zapomnieć, że w piłkę gorzej grają tylko w pięciu europejskich krajach.
Dla groundhopperów Stanley Park to najpiękniejszy park na świecie. Każdy może pokonać drogę, którą ponad sto lat temu obrał Everton. Z jednego końca parku, na drugi. Konkurencją mogą być tylko krakowskie Błonia.