W kwietniu 1939 Hajduki Wielkie włączono do Chorzowa. Miesiąc później stadionie Ruchu zamontowano chronometr Omega, który był powiewem wielkiego świata. Udało się go zdobyć dzięki plebiscytowi magazynu „Raz Dwa Trzy”. O historii Omegi pięknie pisał Wojciech Todur.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
„Zegarem zaopiekował się Augustyn Ferda, znany chorzowski zegarmistrz (swój zakład miał przy ul. Pocztowej w Chorzowie Batorym), a zarazem gospodarz obiektu. Ferda trzymał mechanizm w zielonej skrzynce (przetrwała do dziś!). Przez trzy miesiące co mecz wyciągał go z szafki i zanosił na stadion. We wrześniu, gdy wybuchła wojna, Ferda podjął decyzję, że zegar trzeba ukryć i ocalić.
W klubie nie brakowało jednak działaczy, którzy chcieli, by omega została na Cichej. Ferda ani myślał ich słuchać. Przyszedł na stadion i zabrał zieloną skrzynkę. Już w domu rozebrał zegar na części, zabezpieczył i zaniósł do piwnicy. Omega przeczekała wojnę pod stertą węgla. Niemcom nie spodobało się, że nie znaleźli zegara w klubie. Pytali, dręczyli, ale nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie go szukać. A nie wiedział nikt, nawet żona Ferdy! Po wojnie, wiosną 1945 roku, na pierwsze spotkanie w klubie zegarmistrz przyniósł ze sobą zieloną skrzynkę…
Gdy Ferdy zabrakło, zegarem opiekował się jego syn Jerzy, a potem wnuk Grzegorz. To właśnie pan Grzegorz nakręcił mechanizm po raz ostatni na stadionie przy ulicy Cichej – a działo się to jesienią 2009 roku.”
Omega zniknęła ze stadionu. Wisiała na trybunie gości, była narażona na ataki kamieniami. Obecny zegar ma inną konstrukcję, Omegi nie można zamontować na jeden, szczególny mecz. Zegar jest przy Cichej wielkim nieobecnym. Ruch i miasto nie mogą się porozumieć z właścicielem mechanizmu. Klub, który ma szczęście grać na stadionie, który ma jedną z najciekawszych historii w Polsce, nie potrafił zadbać, by powrócił jeden z jego symboli.
Omegę można zobaczyć tylko na zdjęciu w budynku klubu.
Paweł Abbott ma wyjątkowo wiernych kibiców. Urzekł mnie też kibic z szalikiem Schalke.
Na stary stadion Górnika Zabrze nie zdążyłem, nie mogłem dopuścić do takiej wpadki w przypadku Ruchu. Niebieskich oglądałem w meczu z Cracovią. Po meczu myślałem, że to ostatni mecz Roberta Podolińskiego jako trenera Pasów, ale tym razem Janusz Filipiak pozytywnie mnie zaskoczył. Na krótko, bo po kolejnym meczu faktycznie było już po nim.
Pozameczowo (czyli poza Grzegorzem Kuświkiem) najbardziej podobał mi się spiker, który w przerwie przeprowadzał konkursy dla dzieci. Jakub Kurzela w przerwie mówił tylko po śląsku i słuchało się go świetnie.
Od lat w Chorzowie mówi się o budowie nowego stadionu. Ustalenia sprzed miesiąca to stadion na 12-16 tysięcy miejsc. Budowa ma zacząć się w 2017 roku. Ruch nie będzie musiał się wyprowadzać i obiekt byłby gotowy w 2020 roku. Koszt – 100 mln zł.
Wspaniała, kryta trybuna (o niej dalej) nie mieści się w planach nowego stadionu. Szkoda. Może chociaż można ją przenieść kilkadziesiąt lub kilkaset metrów dalej, na jedno z boisk treningowych?
Stadion przy Cichej (wtedy Królewskohuckiej) powstał w 1935 roku. Półtora roku później stanęła najsłynniejsza, kryta trybuna. Nowoczesna, ze świetną widocznością. Na stadion Ruchu trafiła szczęśliwie. Na targach w Poznaniu miało ją kupić Wielkopolskie Towarzystwo Wyścigów Konnych. Rozmyśliło się jednak i z okazji skorzystała gmina Wielkie Hajduki.
Z tego miejsca mecze Niebieskich oglądał Gerard Cieślik.
Ławeczka Cieślika w centrum Chorzowa.
PS. A poza tym uważam, że Omega powinna wrócić.
One Reply to “Fusbalery. W poszukiwaniu Omegi [Z PODRÓŻY]”