Z dworca autobusowego w Prisztinie droga na miejski stadion jest dość prosta. Idziemy Bulevar Bila Klintona i przy budowanej Katedrze Matki Teresy skręcamy w ulicę o nazwie Xhorch Bush. Stamtąd widać już maszty z reflektorami. Bill Clinton ma w stolicy Kosowa nawet swój pomnik.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
Do Prisztiny jechałem ze Skopje. Kierowca busa dwa razy zatrzymał się na zakupy, co wszyscy przyjęli ze zrozumieniem. Na granicy pasażerowie pokazywali paszporty, ja pogranicznikowi wręczyłem mój dowód osobisty, któremu kilka osób się przyglądało. – Pracujesz w Kosowie? – zapytał pogranicznik, bo w Prisztinie jest wielu zagranicznych pracowników organizacji międzynarodowych. – Nie, przyjechałem na mecz piłkarski. – Mam nadzieję, że twój zespół wygra.
Trudną historię przynależności terytorialnej Kosowa widać nawet w historii klubu z Prisztiny. Jeszcze na początku II wojny światowej Klubi Futbollistik Prishtina rywalizował w jednej z albańskich lig. Później klub wrócił do rozgrywek jugosłowiańskich. W najwyższej lidze występował w latach 1993-88.
W 1999 roku Kosowo stworzyło własną ligę, odłączając się od serbskich rozgrywek. To właśnie klub ze stolicy wygrywał pierwsze rozgrywki w nowej formie. W 2008 roku Kosowo ogłosiło niepodległość, ale wciąż nie jest członkiem FIFA ani UEFA. Obecne stanowisko piłkarskiej centrali jest takie, że męski zespół Kosowa nie może grać nawet oficjalnych meczów towarzyskich. Dozwolone mają być natomiast mecze zespołów amatorów, kobiet i juniorów. Wszystko z zastrzeżeniem, że mieszkańcy Kosowa zgodzą się na rozegranie takich spotkań bez swojej flagi i hymnu.
Wiele sportowych federacji uznało Kosowo za osobne państwo, a jednym z pierwszych była Międzynarodowa Federacja Tenisa Stołowego.
31 marca 2014, FC Prisztina – Fushe Kosova 0:0. Kosowo było 17. krajem, w którym zobaczyłem mecz piłkarski.
A na trybunach całkiem przyjemnie. Obowiązkowy atrybut każdego kibica to garść prażonych pestek dyni za 20 eurocentów. Pestki podaje się w zwiniętej w rożek kartce.
A jak wygląda samo Kosowo? Widać dużą różnicę między Prisztiną, której centrum wygląda wygląda deptak zwykłego europejskiego miasta, a biedną prowincją. Powiewa wiele sporo amerykańskich i unijnych flag. Pomimo, że zdecydowaną większość mieszkańców stanowią muzułmanie, to oprócz minaretów ciężko to dostrzec. Dziewczyny na ulicach ubrane są tak samo jak w Polsce.
Pomnik NEWBORN, jeden z symboli Kosowa. Został odsłonięty 17 lutego 2008 roku, w dniu, w którym Kosowo ogłosiło niepodległość.
One Reply to “Na mecz w Kosowie ulicą Bila Klintona [Z PODRÓŻY]”