Tytuł: Szaranowicz. Życie z pasją
Autor: Włodzimierz Szaranowicz, Marta Szaranowicz-Kusz
Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2021
Głos 19 igrzysk olimpijskich, „Hej, hej, tu NBA” oraz Małyszomanii. Włodzimierz Szaranowicz opowiedział córce o swoim życiu. Bez goryczy, plastycznie i z wrodzonym, czarnogórskim wdziękiem.
Książki w księgarni Sendsport o 10% taniej.
Vladimir Šaranović na Saskiej Kępie był znany jako dziecko pracowników Ambasady Jugosławii. 70 lat później jako legenda polskiego dziennikarstwa sportowego zamknął ostatni etap zawodowego życia. Choroba Parkinsona przyspieszyła decyzję o przejściu na emeryturę. To, co zdarzyło się pomiędzy, Szaranowicz opowiedział na blisko 400 stronach książki.
Dziennikarz dużo opowiada o rodzinie – tej w Czarnogórze oraz bracie, który wyemigrował do USA. Mimo zachowanej chronologii, książkę czyta się dobrze. Włodzmierz Szaranowicz jest kojarzony z lekkoatletyką, igrzyskami olimpijskimi (chyba najbardziej zapamiętałem go z komentowania ceremonii otwarcia i zamknięcia) oraz boomu na NBA z początku lat 90. Dla wielu jest też głosem skoków narciarskich: „Adam Małysz, po medal, po złoto, dla nas, dla wszystkich. Pofrunął! Jest pięknie, jest medal. Adam, kochamy cię!”
Zdrowie nie pozwoliło Szaranowiczowi na kontynuowanie kariery, ale nie ma w nim żalu. Bez goryczy opowiada o kilku trudnych momentach, w tym rocznym zawieszeniu w telewizji. Kiedy opowiada o konfliktach, unika nazwisk. Nie wiemy, dlaczego przestał być dyrektorem sportu w TVP (a plotkowano, że został wypchnięty w sposób mało elegancki). Brakuje też odniesienia się do zarzutów, że to Szaranowicz niezbyt koleżeńsko przejął komentowanie skoków. Wywiadowany skupia się na pozytywach, co wychodzi mu całkiem naturalnie. Trochę poucza, ale z klasą. Znajdziemy w książce charakterystyczne dla niego opowieści o humanizmie, historii igrzysk, etycznym wymiarze sportu. W stylu, który czasem warto przypomnieć.
“Już nie będzie Adama Małysza na następnych Mistrzostwach Świata. Pożegnanie Adama Małysza z Mistrzostwami Świata… Sześć medali: cztery złote, jeden srebrny, jeden brązowy, tu zdobyty jeszcze. Kilkanaście lat startów. Fenomen sportowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo w Holmenkollen odniósł tu, na tej skoczni jako osiemnastolatek i było to przecież piętnaście lat temu. Coś niewiarygodnego! Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynał jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele… Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Adama na całym świecie, jak Mistrz Świata Gregor Schlierenzauer, który powiedział, że Adam go natchnął. Że uwierzą, że nie zmarnujemy tego fenomenu, jaki się stworzył przy oglądaniu skoków. Tego fenomenu popularności – 14,5 miliona, rekordowa telewizyjna widownia, kiedy zdobywał srebrny medal w Salt Lake City. Trzynaście przeszło milionów – Puchar Świata w Zakopanem. To Jego ostatnie zwycięstwo i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc… Ja także krzycząc, skacząc… Po prostu… Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. Małyszomanii już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były sukcesy sportowe i żeby coś po Adamie trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy Ci bardzo, Adam! Dziękuję Państwu. Do usłyszenia. “
Włodzimierz Szaranowicz