W Katowicach urzekli mnie Ledwoniowie, w Zabrzu kogut, a Opolu widok za bramką. Tylko klęli wszędzie podobnie.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
Spragniony śląskich klimatów opisywałem tutaj mecze Ruchu Chorzów, Uranii Ruda Śląska i Szombierek Bytom. Wrzucałem także kadry stadionów Ruchu Radzionków, Śląska Świętochłowice i Placu Andrzeja, gdzie na początku XX wieku wyświetlano filmy, handlowano bydłem i końmi oraz grano w piłkę.
Tym razem w trzy dni zobaczyłem trzy spotkania – dwa na Górnym Śląsku i jedno na Śląsku Opolskim.
Przy Bukowej na trybunie głównej usiadła rodzina Adama Ledwonia. Jej członkowie założyli koszulki z kolejnych klubów piłkarza – GKS, Bayeru, Sturmu Graz i Austrii Wiedeń. Na plus maskotka, Gieksik.
W Katowicach ciągle jest aktualne hasło „Ekstraklasa albo śmierć”. Ekstraklasy nie ma, więc dzieję się mniej przyjemne historie. GKS tego dnia grał marnie, przegrał z Puszczą. Stek wyzwisk z trybun nie zaskakiwał, ale akcja po końcowym gwizdku już tak. Po chóralnym „Gieksa to my” i „Ściągać koszulki”, kapitan zespołu koszulkę faktycznie oddał dowodzącym na Blaszoku.
Zabrze
Byłem na stadionach większości finalistów Pucharu Zdobywców Pucharów, ale do tej pory nie mogłem odhaczyć Zabrza. Zwlekałem, gdy trwała budowa stadionu. Teraz nowy obiekt ma trzy trybuny. Czwarta, stara, jest teoretycznie najważniejsza, ale z najgorszymi warunkami i zasłaniającymi boisko filarami.
Na mecz Górnika z Arką po raz trzeci z rzędu zjawił się komplet – ponad 22 tys. kibiców. Reszta Ekstraklasy zazdrości.
Opole
W teorii byłem przygotowany. Pociąg przyjechał do Opola o czasie, spacer z dworca, przez rynek, na stadion zajął 20 min. Nie wiedziałem tylko, że mecz Odry z Miedzią Legnice oznacza helikopter, psy i długą broń. Co robić, wiem z obserwacji. Jeśli kibicujesz gościom, dojeżdżając na stadion krzyczysz 'Kurwy!’. Jeśli jedziesz autokarem, tyłek przyklejony do szyby też jest OK. Jako miejscowy rzucasz butelką z wodą lub kamieniem. Przechodniów na linii rzutu ignorujesz. Przestajesz dopiero, gdy dobiegniesz do policjanta, który stoi metr przed tobą i przeładowuje wycelowaną w twoim kierunku broń.
Po tych trzech meczach byłem zniesmaczony. W Katowicach wyzwiska i kapitan oddający koszulkę, w Zabrzu przekleństwa z obu stron, a w Opolu aż bolały uszy. Kto co ma w ustach, co ma w dupie, cała anatomia. Widocznie w Polsce inaczej się nie da.
Tutaj debiutował Wilimowski
Stadion przy ul. Kościuszki w Katowicach-Brynowie wybudowano w 1920 roku. Grali tutaj: 1. FC Katowice, Diana Katowice, okazyjnie Ruch Hajduki Wielkie, a po wojnie Gwardia Katowice. Po gruntownej modernizacji w latach 70., upadł pomysł sprowadzenia tu GKS-u Katowice, który wolał zostać przy Bukowej.
1 lipca 1928 roku reprezentacja Polski pokonała tutaj Szwecję 1:0. Szacowana frekwencja – 20 tys. osób. Był to pierwszy mecz reprezentacji na Górnym Śląsku. Od 1930 roku, gdy odmówiono gry 1. FC Katowice, do wybuchu wojny z obiektu korzystali tylko zawodnicy Diany. Przy Kościuszki w barwach 1. FC Katowice debiutował w rozgrywkach ligowych Ernest Wilimowski.
Nie tylko Kościuszki
Jeżdżąc po europejskich stadionach zaliczyłem kilka stadionów, które Anglicy ładnie nazywają „lost grounds”. Oto najciekawsze.
Na ubitej ziemi walczyli tutaj piłkarze Barcelony, Realu, czy Manchesteru United. Ci ostatni nie zdołali strzelić bramki. Empire Stadium był przez lata jednym z centrów społecznego życia Malty.
Więcej o stadionach w stolicy Rumunii – tutaj.
O stadionie Edmunda Szyca pisałem tutaj.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.