Typowa angielska ulica, z obu stron szeregowce. Idę dalej, w kierunku kopiących piłkę dzieciaków.
Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
Oak Stand, wejście na jedną z trybun stadionu Kenilworth Road w Luton, 50 km od Londynu. Dziś w okolicy wokół stadionu mieszkają głównie emigranci. Większość sklepów i barów chwali się na szyldach, że sprzedaje mięso halal. Klient ma pewność, że kiedy zwierzę miało przecinaną tętnicę, na pewno było zwrócone w kierunku Mekki.
Setne urodziny, w 1985 roku, klub świętował w ekstraklasie. Trzy lata później Luton w finale Pucharu Ligi pokonało Arsenal George’a Grahama. Jeszcze w 1991 roku na Kenilworth Road przyjeżdżały drużyny First Division. Dekadę później Luton grało trzy poziomy niżej.
Pierwszy raz w tym miejscu piłkarze z Luton zagrali w 1905 roku. Od 1953 roku boisko było oświetlone. Dwa lata później Luton awansowało do First Division. O nowym stadionie myślano już w latach 50., ale wszystkie plany upadły. W połowie lat 80., Luton znane było ze sztucznej murawy, na którą na Wyspach zawsze patrzono nieufnie. Po 6 latach „plastikowe boiska”, jak nazywali je krytycy, zostały w Anglii zakazane.
Na stadionie w Luton byłem w sobotę. Siedziałem bliżej boiska, niż trener Mariusz Rumak na stadionie Zawiszy. Mecz League Two, czyli na czwartym poziomie w Anglii, oglądało ponad 9 tys. osób. The Hatters (Kapelusznicy) walczyli o punkty z Tranmere Rovers. Gospodarze mają awansować League One, a piłkarze z Merseyside chcą uniknąć spadku.
W meczu było trochę emocji, ale w stanie pogotowia wszyscy kibice za bramkami byli już przed pierwszym gwizdkiem. Podczas rozgrzewki kolejne strzały lądowały wśród popijających piwo kibiców. Klimat jak na najniższym poziomie Football League – stuletni stadion, kapitan z nadwagą, mżawka, kilka przyśpiewek i szarpanina w polu karnym przy każdej wrzutce.
Na niektórych krzesełkach przykręcone tabliczki z imieniem lub nazwiskiem lub „Najlepszy dziadek i syn na świecie”.
Stadion ma pięć trybun, z czego przynajmniej trzy są wyjątkowe. Oak Road Stand to najciekawsza trybuna jaką widziałem, loże biznes (na powyższym zdjęciu po prawej) mieszczą tylko 200 osób, bo na więcej nie ma miejsca, a Preece Stand jest narożną doklejką.
W latach 80. pojawiły się plany przeniesienia drużyny do Milton Keynes, jedynego dużego miasta w kraju bez poważnego klubu. Kibice zdołali obronić klub, a kilkanaście lat później na północ powędrował Wimbledon FC, który pomimo fali protestów, zaczął grać jako MK Dons.
Chodnik tuż za lożą biznes, a na nim puszki po Kasztelanach i Tatrach. W takie piwa można zaopatrzyć się m.in. w polskim sklepie w centrum miasta. Z kraju opłaca się nawet ściągać wodę Żywiec Zdrój (w sklepie po 80 p).
Jak i za ile
Do Luton z kilku polskich miast można polecieć WizzAirem za mniej, niż 100 zł w obie strony. Za dwa funty autobus Arrivy dowiezie nas do centrum lub położony o milę dalej stadion. Za piwo zarówno na stadionie, jak i w pubie, zapłacimy 3 funty. Bilet na mecz kosztuje 20 funtów. W Luton był też autor bloga Groundhopping Polska, dzięki temu mecz z gradobiciem ma już zaliczony.