Wimbledon wrócił do domu [Z PODRÓŻY]

AFC Wimbledon

Kilka lat temu zajrzałem na Plough Lane, gdzie w miejscu najbardziej obskurnego stadionu Premier League postawiono pomnik. Pisałem, że Wimbledon chce znów grać w dzielnicy Merton. W 2018 roku, kiedy zobaczyłem mecz AFC Wimbledon na stadionie Kingsmeadow, powrót był już przesądzony. Tym razem, choć niemeczowo, wybrałem się na nowy stadion Wimbledonu. 

Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
Żeby być na bieżąco, pamiętaj o Facebooku i X (twitterze).

Na Stadionie Plough Lane, 200 metrów od obecnego obiektu, Wimbledon Football Club grał w latach 1912-1991. Modernizacja do ówczesnych standardów (miejsca siedzące) była niemożliwa. Dalej historia jest znana. Klub został przeniesiony, lub jak wolą niektórzy “ukradziony” do Milton Keynes. AFC Wimbledon, odrodzony klub, grał na Kingsmeadow, ale od początku celem był powrót do “duchowego domu”. Było to możliwe, bo nowy obiekt wraz z budynkami mieszkalnymi powstał w miejscu stadionu do wyścigu psich zaprzęgów, tuż obok starego stadionu piłkarskiego. 

O piłkarskim Londynie pisałem już m.in. przy okazji wizyt na najstarszej piłkarskiej trybunie na świecie; parku, gdzie rozegrano pierwszy mecz w historii; największych boiskach na świecie; stadionie, gdzie rozegrano pierwszy w historii nieoficjalny mecz międzynarodowy oraz pubie, gdzie ustalono reguły piłki nożnej. Opisywałem m.in. wizyty na stadionach Arsenalu, Crystal Palace i Dulwich Hamlet.

Cherry Red Records Stadium (sponsor to niezależna wytwórnia płytowa) ma 9 tys. miejsc, ale plan rozbudowy zakłada podniesienie pojemności do 20 tysięcy.

AFC Wimbledon
Historia klubu w wersji komiksowej jako tło plenerowego baru

Część pieniędzy na inwestycję zebrano w crowdfoundingu. Stadion otwarto w 2020 roku, ale dopiero w kolejnym roku zniesiono pandemiczne restrykcje i na trybunach pojawili się kibice. Od 2022 roku Wimbledon współdzieli stadion z London Broncos, ekipą rugby league. 

Zobacz także: Stadion, na którym zaczęła się wojna [Z PODRÓŻY]

AFC Wimbledon, Plough Lane Stadion
Jak w każdym sklepie zawodowego londyńskiego klubu, do kupienia są tęczowe gadżety.

Lista wszystkich odwiedzonych przeze mnie stadionów tutaj.

Korty Wimbledonu

Pomnik Freda Perry’ego. Zwycięzca Wimbledonu w latach 1934-1936 i ostatni brytyjski triumfator singla przed Andym Murray’em.

Z Plough Lane, na ten mimo wszystko bardziej znany Wimbledon, jedzie się autobusem 20 minut. W zacisznej i zielonej okolicy działa All England Lawn Tennis and Croquet Club.

Turniej ma prawie 150 lat tradycji (od 1877) a w obecnej lokalizacji, przy Church Road, turniej rozgrywany od 1922 roku. Zgodnie z uzgodnieniami z samorządem, mecze muszą się kończyć o godz. 23.00.

Kompleks to dziś 18 kortów trawiastych, osiem ziemnych, dwa akrylowe i sześć pod dachem. Sezon trawiasty jest krótki – od maja do września. Trawę przycina się na wysokość 8 mm. Kort centralny (z rozsuwanym dachem) ma 15 tys. miejsc.

Współpraca organizatorów turnieju z dostawcą piłek – Slazengerem uznawana jest za najdłuższą sportową relacją sponsorską na świecie – trwa od 1902 roku.

Classic Football Shirts

Classic Football Shirts
Classic Football Shirts

A gdzie piłkarscy hipsterzy mogą zajrzeć po wizycie na stadionie Wimbledonu? Dobrym kierunkiem jest londyński sklep Classic Football Shirts.

Classic Football Shirts
Classic Football Shirts

Projekt ruszył w 2006 roku, przed hypem na piłkarskie koszulki. Wtedy mało kto szperał w lumpeksach szukając trykotu Kamerunu z 1990 roku albo Levskiego Sofia sprzed upadku muru berlińskiego. Dwóch studentów skupowało koszulki i gdy miejsce w domu się skończyło, otworzyli sklep. Ich hasło: „Kto nie chciałby różowej koszulki Palermo za £12,99?”.

Boom na piłkarskie koszulki przeniósł się na sociale, a sklepu (stacjonarny i online) reklamował się hasłem: The World’s Biggest Collection of Football Shirts’. Dziś Classic Football Shirts ma dwa punkty stacjonarne – w Londynie i Manchesterze. Wybór jest ogromny.

Więcej wpisów o moich piłkarskich podróżach w tej kategorii.
Żeby być na bieżąco, pamiętaj o Facebooku i X (twitterze).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *