Mam słabość do stadionów w leśnym otoczeniu. Wychwalałem obiekty zarówno w Luksemburgu, jak i rodzinnej okolicy. W Brukseli, spośród drużyn grających w niższych ligach, przynajmniej dwa kuby rozgrywają spotkania wśród dorodnych drzew. To RSD Jette i FC Ganshoren.
Na początku jest wesoło. Piwo, sikanie do fontanny, jakieś przepychanki. Kiedy pojawia się przemoc, a tłum sieje zniszczenie, Bill Buford chce coraz więcej adrenaliny. Zaczyna szukać źródeł agresji. Stawia pytanie: dlaczego w latach 80. tylu angielskich mężczyzn szło w sobotę na mecz, żeby wszcząć burdę?
Naród dumny z własnego wkładu w nowożytną historię sportu dość szybko skorzystał z brytyjskiego wynalazku, czyli futbolu. Czołowe kluby z Aten mają po sto lat.…
Przepis na proteinowe brownies zamiast opisów bramek. Więcej rozmów z rodzicami zawodników ze szkółki, niż wywiadów z gwiazdami pierwszego zespołu. Do tego traumatyczne spotkanie z Johanem Cruyffem, idolem z dzieciństwa.
Tytuł: Listek. Najciekawiej jest po końcowym gwizdkuAutor: Michał Listkiewicz, Łukasz Olkowicz, Piotr WołosikWydawnictwo: Ringer Axel Springer Polska, 2021 Kto z kim pił 30 lat temu?…
Nie potrafię się zdecydować, który z kilkuset stadionów, które widziałem, oferuje najlepsze wrażenia. Jak porównać Craven Cottage, The Oval i Millerntor-Stadion? Wiem jednak, że stadion w czarnogórskim Kotorze zapewnia jeden z najlepszych widoków.
Tytuł: Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo AfrykiAutor: Michał ZichlarzWydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej W wieku 100 lat Stefan Żywotko opowiedział swoje piłkarskie życie – od…
W drogę do Como wyruszyłem z Bergamo zahaczając po drodze Lecco i Mediolan. Na liście atrakcji znalazły się m.in. miejsca, gdzie ponad sto lat temu założono grające dziś w Lidze Mistrzów Atalantę i Inter.
Ciekawi mnie historia Ferenca Puskása i wręcz fascynuje, jak czczony jest na Węgrzech. Na blogu pisałem już o pomniku, popiersiu, tablicy, muralu, ulicy i stadionie Ferenca Puskása. Wielki napastnik ma też swoje miejsce w Magyar Olimpiai és Sportmúzeum. Przy okazji zobaczyłem mecz na stadionie, na którym pierwsze spotkanie w historii rozegrała reprezentacja Polski.
Dobry reporter napisał 600-stronicową biografię najsłynniejszego polskiego trenera. Książka przeszła bez echa i chyba wiem dlaczego.
Wojna, igrzyska, zamach. W moich skojarzeniach związanych z Sarajewem nie było futbolu. Pojechałem więc na derby.
Kiedy kilka lat temu zdecydowałem, że chcę zobaczyć wszystkie stadiony finalistów Pucharu Europy i Ligi Mistrzów, nie spodziewałem się, że ostatnim będzie ten w Reims.
Rozumiem Stendhala. Od zatrzęsienia dzieł sztuki w stolicy Toskanii zakręciło mu się w głowie. We Florencji i Bolonii podziwiałem wieże na stadionach, a w Coverciano buty Paolo Rossiego. Dałem radę. Mimo wielu wrażeń, inaczej, niż Stendhala, nie zmogła mnie gorączka.
Tu nie ma co pisać, tu trzeba oglądać. Widoki w Lugano zapierają dech.
„Czerwona Rodzina” to nie tylko kolor koszulek. W drodze na stadion mijam hutę stali, a z jednej z największych flag na trybunach spogląda Che Guevara.
Choć w Polsce jest tuzin lepszych drużyn o tej nazwie, Wisła Gruczno ma niezaprzeczalny atut. Rozgrywa mecze we wsi słynącej z dobrego smaku.
B-klasowa turystyka potrafi zaskoczyć. Przy okazji dwóch meczów w okolicach Nakła zobaczyłem stuhektarowy staw z karpiami oraz obrazy van Gogha na ścianach wiejskich domów.
W pięknym mieście, na historycznym stadionie, swoje mecze rozgrywa najstarszy klub w kraju. Royal Antwerp dumnie prezentuje numer „1”, który wpisał do swojego herbu.
Wielkiej piłki tu nie ma, oprócz tej wykonanej z soli. W województwie bez drużyn w ekstraklasie i I lidze są jednak stadiony, które w letni dzień są świetnym celem rowerowej wyprawy.
To dwa najbliżej położone angielskie stadiony. Wychodzę z klubowego sklepu Notts County i widzę przed sobą City Ground, gdzie gra Nottingham Forest. W linii prostej to 200 metrów. Na piechotę trochę więcej, bo trzeba przejść mostem nad rzeką Trent.